Neufeld Institute Poland Zrozumieć dzieci. Praktyczne zastosowanie nauki o rozwoju.
Zrozumieć dzieci. Praktyczne zastosowanie nauki o rozwoju.

To w końcu kłamać dzieciom czy nie?

Wiecie jak to jest ze spotkaniami w tv na żywo – człowiek się stara, przygotowuje, a później na 10 sekund przed wejściem ktoś do ciebie gada o tym, że żyrafa widzi z odległości 2 km. Pan z kamerą  każe ci siąść daleko od swojego współmałżonka, bo tak lepiej wygląda. Ty się przysuwasz, bo instynkt, bo więź. Bo miłość przecież najsilniejsza! Ale Pan macha na ciebie twardo ręką i właściwie samym spojrzeniem przesuwa cię na tej kanapie medialnej „odrobinieńkę w prawo”. A później wchodzicie na tę antenę wreszcie i macie te swoje 10 minut. A przepraszam, 6 minut. Miało być 10, ale jednak reklama środka czyszczącego była ważniejsza niż jakaś tam kwestia opieki nad dziećmi. Tyle dzieci na świecie chodzi i jakoś się chowa. Grunt, żeby szafki były czyste!

Ok, zaleciało sarkazmem, ale tak szczerze – jednak łatwiej nam pisać, niż występować przed kamerami. Bo możemy wyrazić się tak, jak naprawdę chcemy, a nie tak, jak akurat nam wyjdzie. We wspomnianym programie np. użyłam sformułowania „rodzice powinni” i aż mnie zmroziło jak tego odsłuchałam ponownie. Taa…. Bo wiecie, ja – oczywiście – wiem najlepiej, co kto POWINIEN i kiedy robić. Kiedy piszemy, to unikanie takich wtop idzie nam znacznie łatwiej 🙂

A zatem – poniżej prezentujemy wam wywiad… z samymi sobą. Żeby móc wam przekazać trochę więcej wartościowych treści. Żebyście nie zostali bez odpowiedzi na tak ważne pytanie…

To w końcu kłamać dzieciom czy nie?

W pytaniu tym kryje pewien błąd myślenia. Czarno-białego myślenia. Że niby prawda jest zawsze super, a kłamstwo zawsze „be”. Raz jeszcze zatem piszemy i pisać będziemy nieustająco – dojrzały świat to świat szarości. Czasy odgórnych zasad mijają wraz z dzieciństwem. Gdy tylko zaczynamy sięgać przycisków pedałów w samochodzie to powoli sami zaczynamy decydować o tym, co, kiedy i w jaki sposób powiedzieć.

A czemu rodzice jednak kłamią dzieciom?

Ludzie okłamują innych wtedy, kiedy z jakiegoś powodu nie chcą czy boją się powiedzieć prawdy. Rodzice zatem kłamią, bo kochają swoje dzieci. Mają dobre intencje – chcą chronić dziecko przed jakąś krzywdą, zranieniem. Tylko że poza kłamstwem można jeszcze… po prostu w ogóle nie udzielać dziecku informacji, których nie chcemy mu dawać. To nie dzieci decydują o tym, co mają wiedzieć i kiedy, tylko rodzice. To, że dziecko czegoś chce, nie znaczy, że tego potrzebuje. To my jesteśmy odpowiedzialni za dzieci, a nie one za nas i nasze sprawy. Naszym zadaniem jest przewodzić im i chronić je przed tym, co może je zranić tak długo, aż będą sobie w stanie z tym poradzić.

No tak, w końcu przecież prawda zawsze się obroni, wyjdzie na jaw, czyż nie?

Nie. Ważnymi czynnikami tutaj są wiek, wrażliwość, dojrzałość dziecka, ale też sama relacja, którą z nim mamy. Jeśli mamy z nim relację partnerską, przyjacielską to z pewnością lepiej zawsze mówić dziecku prawdę, bo w takich relacjach obie strony są odpowiedzialnymi, dojrzałymi jednostkami. Tylko że taka relacja dla dziecka to – pisząc wprost – dramat. Dziecko potrzebuje rodzica, przewodnika, opiekuna, ochrony przed tym, co złe. W relacji „zależny-alfa” mówienie prawdy bywa niewskazane.

Przykład: płaczemy zamknięci w garażu, bo nie wyrabiamy z opieką nad dzieckiem. Bo nie dajemy sobie rady – emocjonalnie, fizycznie i w dodatku brakuje w domu kasy. Dziecko pyta – czemu płaczesz? Odpowiadamy szczerze, ale chroniąc dziecko – „Wiesz mamusia/tatuś się po prostu rozkleił/a, bo jest jej/mu trudno.” Ale dziecko dopytuje: „Ale z czym ci jest tak trudno, że płaczesz?” Ups, i co dalej? Mamy powiedzieć delikatnie – „No wiesz, kochanie, nie mam pojęcia jak się tobą opiekować? I za co ci kupię śniadanko jutro?” Uwierzcie nam, najprawdopodobniej dla dziecka to są wiadomości, które przypłaciłoby ogromnym stresem, poczuciem zagrożenia i poczuciem, że coś jest z nim nie tak, że nas unieszczęśliwia.

Ale możemy wtedy odpowiedzieć:

„Kochanie, to są sprawy dorosłych. Jest mi bardzo trudno, dlatego płaczę. Bo sam wiesz, że po płaczu jest człowiekowi lepiej. Dlatego teraz płaczę. Wiem, że tobie jest przykro jak płaczę, ale czasami tak się zdarza.”

„No, ale dlaczego płaczesz?”

„Tak, jak mówiłam, kochanie, to są sprawy dorosłych. Za troszkę przyjdę i zajmiemy się sprawami dzieci, dobrze? I może pójdziemy na spacer pozbierać różne liście, ok?”

Ale może opowiedzenie dziecku dlaczego płaczemy będzie dla niego wprowadzeniem w prawdziwe życie? Przecież, nie może myśleć, że wszystko zawsze jest ok?

To prawda, nie może tak myśleć. Ale spokojnie, dziecko bardzo szybko samo zaczyna czuć, że nie wszystko jest różowe w życiu. Czuje to za każdym razem, kiedy odmawiamy mu dalszej zabawy na placu zabaw, bo już się robi ciemno. Albo gdy nie kupujemy kolejnej lalki w sklepie, bo ma już pięć takich. Frustracja towarzyszy dziecku od urodzenia i naszym zadaniem nie jest dokładanie mu jej, tylko pomaganie mu w przeżywaniu tej, którą samo mu życie serwuje. Nakładanie na dziecka NASZYCH frustracji jest stanowczo dla niego za dużym obciążeniem. Zwierzać powinniśmy się nie dzieciom, nie w nich szukać wsparcia, lecz w innych dorosłych. Myślenie czarno-białe, zakładanie, że dziecko ZAWSZE musi poznać prawdę, a to prowadzi do absurdów.

Przykład: jest wypadek samochodowy, dziecko pyta co się stało. Odpowiadamy: „Był wypadek.”

„I co się stało?”

„Zderzyły się samochody?”

„A ktoś jest ranny?”

I teraz co? Mamy powiedzieć „Tak, kochanie, kątem oka widziałam, że panu urwało głowę. Chodź, podejdziemy, zobaczymy, bo musisz wiedzieć, czym grozi szybka jazda samochodem.” (?!)

Chyba nawet bardzo zagorzali zwolennicy mówienia dziecku prawdy raczej by tego dziecku oszczędzili…

Czyli kłamstwo jest zatem ok?

Kłamstwo z reguły nie jest ok, ale czasami BYWA ok. Chociaż bardzo, bardzo rzadko. Najczęściej zamiast kłamać najlepiej po prostu nie dawać żadnej informacji. I, oczywiście, w codziennych sytuacjach, w których nie ma dla dziecka żadnego zagrożenia, nie musimy go przed niczym chronić, to warto odpowiadać na te wszystkie wnikliwe pytania maluchów. Pokazywać mu świat, dostosowując przekaz do tego, na co jest gotowe. Kiedy 4-latek pyta: „A dlaczego perfumy tak pachną?” to przecież mu nie odpowiemy rozrysowując wzory chemiczne!

Dostosujemy odpowiedź do tego, co ono jest w stanie zrozumieć. Podobnie jest z emocjami – dziecko musi dojrzeć, aby być gotowym na pewne prawdy o świecie. To jest właśnie przejaw szacunku dla dziecka, dla etapu rozwoju, na którym się ono znajduje. O wiele większego szacunku niż brutalna szczerość zawsze i wszędzie.

Czyli gdy dziecko dopytuje, drąży nie musimy mu odpowiadać?

Oczywiście, że nie, to my jesteśmy osobami decyzyjnymi. Zresztą, nie chodzi o to, co dokładnie odpowiadać dzieciom, gdy dopytują, tylko o to, aby realizować nasz nadrzędny cel, jako rodzica – stwarzać dziecku jak najlepsze warunki do rozwoju i chronić je przed tym, co może być dla nich zbyt dużym obciążeniem. To ważne rozróżnienie – nie chodzi o to, aby wychowywać dziecko bezstresowo i eliminować każdą przeszkodę, tylko o to, aby chronić je przed tym, co może być dla nich zbyt trudne do zniesienia.

Bardzo ważne jest też słuchanie prawdziwych potrzeb dziecka, a nie tego, co do nas mówi. To, że dopytuje nie znaczy, że chce to wiedzieć. Za tymi pytaniami często kryje się po prostu brak poczucia bezpieczeństwa, poczucie zagrożenia więzi. Zresztą między dorosłymi jest podobnie – jak się żona pyta męża, a gdzie idziesz, a kto do Ciebie napisał to przecież nie chce wcale znać tych szczegółów, tylko chce wiedzieć, że jest najważniejsza na świecie, najukochańsza i jedna jedyna.

Skąd mamy jednak wiedzieć, co już możemy mu mówić, a czego jeszcze nie?

Wiemy to wtedy, kiedy mamy z dzieckiem bliską więź, znamy je, słuchamy, obserwujemy, pozwalamy na wyrażanie emocji. Ta więź to tarcza, która jest w stanie ochronić lepiej niż cokolwiek innego. Jeśli bliska dziecku osoba umiera to właśnie jakość więzi z głównymi opiekunami zadecyduje w największym stopniu, w jaki sposób dziecko sobie z tym poradzi. Poprzez więź właśnie rodzice chronią wrażliwość swoich dzieci. Ta wrażliwość z kolei umożliwia przywiązanie. Kiedy coś jest dla dziecko zbyt trudne, zbyt przytłaczające włącza się u niego naturalny, zdrowy mechanizm obrony przed własną wrażliwością. Kiedy dziecko jest bombardowane trudnościami, zbyt ciężkimi dla jego ramion taka obrona przed wrażliwością staje się niezmiennym elementem jego osobowości. Niestety, bez wrażliwości nie ma bliskości. Takie dziecko powoli przestaje być w stanie tworzyć bliskie relacje, w przyszłości będzie miało z nimi problem. A przecież bez bliskiej więzi nie ma dobrych warunków do rozwoju. Dla dziecka więź to nie jest jakiś luksus, tylko najważniejsza potrzeba. I ta więź właśnie jest łonem dojrzałości, jak to pięknie określa dr Gordona Neufeld. Bez niej dziecko skazane jest na niedojrzałość. Czyli dokładnie to, co nasila jego kruchość, delikatność i co sprawia, że nigdy nie stanie się gotowe do tego, aby zmagać się z tym, jaki otacza nas świat.

 

P.S. Dziękujemy Pytaniu na Śniadanie za zaproszenie 🙂 Znamy formułę takich spotkań i wiemy, że nigdy za wiele się powiedzieć nie da. Nie odbierajcie zatem naszego posta w kontekście przytyku. Po prostu chcieliśmy przekazać odbiorcom to, co zaplanowaliśmy 🙂

 

A tutaj nasze 6 minut sławy 😉
http://pytanienasniadanie.tvp.pl/24058148/kiedy-i-jak-mowic-dziecku-prawde

 

Skomentuj Znacie mnie Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 komentarze “To w końcu kłamać dzieciom czy nie?”