Neufeld Institute Poland Zrozumieć dzieci. Praktyczne zastosowanie nauki o rozwoju.
Zrozumieć dzieci. Praktyczne zastosowanie nauki o rozwoju.

Czy prawdziwie mądre rady mogą nam zaszkodzić?

Po raz pierwszy od dłuższego czasu postanowiłam skonsultować się na temat pewnego projektu z kimś innym poza Mążczyzną. Usłyszałam szereg argumentów za tym, żeby zrobić inaczej niż planowałam. Argumenty wręcz opływały racjonalizmem. No, a taka głupia to ja znów nie jestem, żeby nie słuchać jak ktoś mi rozsądnie prawi. Zmieniłam projekt, ulepszyłam, usprawniłam i cieszyłam się w moim stylu (czytaj: naiwnie), że taka jestem dojrzała i świadoma, że mądre rady przyjmuję i się do nich stosuję. Mogłabym przecież ze sztucznym uśmiechem na ustach i przekleństwami w sercu wycedzić do doradcy: “Ok, przemyślę, co mówisz.”, a następnie zapomnieć każde jego słowo, zanim jeszcze skończymy rozmowę. Ale nie, nie, nie, ten etap mam już przecież za sobą. Biorę radę i wcielam w życie. Basta!

Minął tydzień, dwa, projekt został zrealizowany, a ja mówiłam do siebie w myślach, nakładając rano krem na twarz i – chcąc nie chcąc – patrząc sobie w oczy: “Może nie jest idealnie, ale za to jak rozsądnie, z jakim głębokim sensem. Na ludziach na pewno zrobi wrażenie. Ostatecznie, nie mogę oczekiwać, że wszystkim się będzie podobało to, co mi akurat w duszy gra.”

A później minęły jeszcze dwa tygodnie, zeszło trochę kremu do twarzu z tubki i rozpoczęłam nowy projekt. A gdy tylko go rozpoczęłam uświadomiłam sobie, że tamten ostatni projekt ni w ząb nie da się połączyć z tym nowym. Że gdybym go zrobiła tak, jak pierwotnie planowałam, to teraz stanowiłby piękną bazę do obecnych działań i nie musiałabym wszystkiego robić od podstaw. Co więcej, natychmiast dopuściłam do mojego strumienia świadomości, że właściwie to cały czas tęsknię za tą moją wizją, której w końcu nie zrealizowałam. I wtedy dotarła do mnie pewna rzecz, którą na ten moment uznaję za kolejną prawdę życiową.

Nie wszystko w swoim życiu zdołamy zanalizować. Tym bardziej nie zdołamy tego zrobić w trakcie dyskusji z drugim człowiekiem. Większość naszych procesów myślowych jest wtedy zbyt zajętych, aby móc spokojnie przyglądać się sobie i swoim emocjom.

Czasami warto po prostu zrobić jakiś krok tylko dlatego, że tak czujemy. Że tak chcemy, tak nam się podoba, tak nam odpowiada.

To tak bardzo niedoceniane słowa.

Chcę, nie chcę. Lubię, nie lubię. Podoba mi się, nie podoba. Akceptuję, nie akceptuję. Zgadzam się, nie zgadzam.

Bez uzasadnień, tłumaczenia się. Ale za to z szacunkiem do swoich odczuć, do samego siebie. Z respektem wobec mądrości naszych instynktów. Z wiedzą o tym, że – mimo kultu rozumu w naszych czasach – wciąż jesteśmy istotami, których mózgi w przeważającej mierze składają się ze struktur, odpowiedzialnych za działania toczące się poza naszą świadomością. I nie chodzi tylko o oddychanie, czy pracę jelit. Chodzi o setki naszych codziennych zachowań. Odruchowych, uwarukowanych, automatycznych. Chodzi o przykre słowa, które wypowiadamy do bliskiej osoby, bo akurat się naszym mózgom coś skojarzyło i poczuły się zranione. O ten wspomniany wyżej odruchowy sztuczny uśmiech, bo widzimy znajomego, którego wcale nie mamy ochoty zobaczyć, ale przecież konwencja jest, to trzeba ją stosować.

Nic nie trzeba. Za to wiele można.

Można mówić, że nam coś nie pasuje i nie wyjaśniać tego. Nie dlatego, że tacy jesteśmy asertywni (ech, jak ja nie lubię tego słowa…), tylko dlatego, że nie mamy co wyjaśniać. Możemy po prostu nie wiedzieć, czemu podejmujemy jakąś decyzję, ale i tak ją podjąć. I wiecie co – czasami wyjdziemy na tym lepiej, a czasami gorzej. Ale jedno jest pewne – z każdą kolejną decyzją, podjętą w zgodzie ze sobą wzrasta nasza wiara w siebie i swoje kompetencje. Wzrasta nasza umiejętność brania odpowiedzialności za własne życie. Uczymy się być niezależnymi jednostkami. Uczymy się dojrzałości. A jeśli jesteśmy rodzicami i obserwują nas nasze dzieci – one też uczą się tego samego. Ufać sobie.

Rozmawiajmy, czytajmy, rozważajmy, bierzmy pod uwagę, ale ostatecznie – idźmy swoją własną drogą. Tą, która istnieje tylko dlatego, że mamy odwagę nią podążać.

Skomentuj Kuba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 komentarze “Czy prawdziwie mądre rady mogą nam zaszkodzić?”