„No, czegóż ty nagle taki nieśmiały? Widzi go Pani? Przed chwilą nie można go było upilnować, a teraz taka trusia! No, idźże, przywitaj się z Panią!” Jeśli czytając te słowa poczuliście, że flaki wam się wywracają, to znaczy, że gotowi jesteście poznać prawdę. O tym, że onieśmielenie to jeden z większych darów natury, jakie otrzymał człowiek.
Artykuł okazał się na dziecisawazne.pl – link tutaj
Czym jest nieśmiałość?
Przede wszystkim – nieśmiałość ma swój konkretny cel i on nie znika tylko dlatego, że w naszej kulturze bardzo często go nie rozumiemy i nie szanujemy. U maluchów onieśmielenie to instynktowny opór przed bliskością z nieznajomą osobą. Jego celem jest ochrona już istniejącej więzi z głównymi opiekunami oraz zabezpieczenie dziecka przed wpływem innych osób. Wyobraźmy sobie, że kilka tysięcy lat temu taki maluch w jakimś plemieniu lgnie do obcych i z radością robi, co mu każą. Niestety, w warunkach początków cywilizacji długo by nie pożył (w wielu miejscach świata dzisiaj również…). Onieśmielenie ma zatem służyć jego ochronie. Właśnie dlatego dzieci, nawet jeśli bardzo często bywają nieśmiałe, nie doświadczają tego w towarzystwie samych bliskich im osób.
Czym nieśmiałość dziecka nie jest?
Nie jest „efektem wtórnym” (jak powiedziała jedna Pani psycholog z TV), wynikającym z niskiego poczucia własnej wartości.
Nie jest przejawem jakiegoś błędu wychowawczego rodziców.
Nie jest jakąś stałą cechą dziecka (oczywiście, jedne dzieci są częściej nieśmiałe, a inne rzadziej, ale wynika to z jakości więzi z głównymi opiekunami, czy też tego, jak często dziecko musi konfrontować się z nieznajomymi osobami w zupełnie nieznanym mu środowisku).
Nieśmiałość nie jest „brakiem śmiałości” – nieśmiałe dziecko w innych okolicznościach może być wulkanem energii i prowodyrem tysiąca odmian zabaw.
I najważniejsze – to nie jest wada dziecka! To prawidłowe zachowanie, o które warto się troszczyć. Jest ono przejawem potrzeby bliskości naszych dzieci, przejawem ich pragnienia, aby tworzyć głęboką więź właśnie z nami.
Z czego bierze się nieśmiałość?
W zdrowej relacji pomiędzy dzieckiem, a rodzicami istnieje silna więź. Zjawisko to wytworzyło się na przestrzeni lat ewolucji tak, aby zapewniać dojrzewającym maluchom przetrwanie i zdobycie od opiekunów wiedzy niezbędnej do przeżycia w warunkach, w jakich przyszło mieszkać danej rodzinie. Jedną z wielu ciekawych przywiązania jest to, że działa ono na zasadzie dwubiegunowej. Podążając w jednym kierunku nie możemy bowiem jednocześnie podążać w innym. Podobnie – obierając za przewodników swoich rodziców dziecko nie może naśladować jednocześnie kogokolwiek innego – dorosłego czy też równego mu wiekiem. Nieśmiałość wyrasta na gruncie takiej właśnie prawidłowości. Dziecko ma silną więź z opiekunem i swoim zachowaniem chroni nie tylko siebie, ale również samą tę więź. Najlepszym na to sposobem jest dokładnie to, co dziecko robi – nawiązywanie relacji z obcymi jedynie poprzez już istniejącą relację z bliskim. Maluch patrzy na nas z kryjącym się w oczach pytaniem – „Czy ten pan jest w porządku? Czy lubimy go?”, a następnie zachowuje się lojalnie wobec tego, co odczyta z mimiki i zachowania rodzica. Cały ten proces jest niezwykle piękny i perfekcyjnie zaprojektowany.
Wobec powyższego niepokojąca nie powinna być duża nieśmiałość dziecka, lecz jej kompletny brak.
Podczas naszej niedawnej wizyty w jednym z prywatnych przedszkoli dzieci z początku przyglądały nam się bacznie. Biegały w bezpiecznej odległości, mówiły między sobą szeptem i chowały się po kątach. Jednakże jedna dziewczynka natychmiast do nas przylgnęła. Zagadywała, łapała nas za ręce i opowiadała nam o sobie. Bardzo szybko okazało się, że to właśnie w jej rodzinie był spory problem z więzią, ze względu na duże zapracowanie rodziców. Instynkty u tej dziewczynki otworzyły się na poszukiwanie nowej więzi, która mogłaby wypełnić pustkę, jakiej to dziecko doświadczało.
Od czego zależy poziom nieśmiałości?
- W optymalnej sytuacji nieśmiałość maleje wraz ze wzrostem indywiduacji, czyli zdolności dziecka do bycia niezależną istotą. Ale uwaga – proces ten może, ale nie musi nastąpić. Dziecko z zagrożoną więzią najczęściej nie rozwija prawdziwej niezależności, a jego nieśmiałość nie będzie w przyszłości równoważona np. przez zdolność do odczuwania dwóch sprzecznych emocji w tym samym czasie.
- Poziom nieśmiałości dziecka wzrasta, jeśli dostrzeże ono, że „obca” osoba jest nieprzyjazna lub też zachowuje się niekompatybilnie z tym, jak zachowuje się rodzic dziecka (np. ktoś jest zupełnie inaczej ubrany i bardzo głośno mówi, podczas gdy dziecko przyzwyczajone jest do stonowanych strojów i spokojnej mowy, albo np. ktoś ma zupełnie inne poglądy, wartości i daje temu wyraz).
- Nieśmiałość dziecka nasila się, jeśli „obcy” próbuje ją sztucznie przełamać, np. głaszcze dziecko po głowie, mimo że ono stara się przed tym uchylić albo przy próbach rozmawiania z dzieckiem i wyciągania od niego na siłę odpowiedzi. Uaktywnia się wtedy tzw. stranger protest, czyli opór przed nieznajomym (ręce założone, głowa i oczy spuszczone, stopy wbite w ziemię i kompletne ignorowanie „intruza”)
- Poziom nieśmiałości może zależeć również od poziomu wrażliwości układu nerwowego dziecka. Im wyższy on jest, tym łatwiej dziecko czuje się zaniepokojone przy obcych i tym większej bliskości z rodzicami potrzebuje.
Po czym rozpoznać onieśmielenie? (opracowane przez dr Gordona Neufelda)
- dziecku trudno jest utrzymywać kontakt wzrokowy z obcymi (w jego odczuciu) osobami,
- dziecko powstrzymuje się uśmiechu, wierci, chowa za rodzica,
- jego mowa zazwyczaj jest zredukowana do minimum wymaganego w danej sytuacji (ale tylko w relacji z tymi, przy których czuje się onieśmielone),
- dziecko opiera się przed byciem dotykanym przez tych, z którymi nie łączy go więź,
- ponieważ więź ma charakter dwubiegunowy, małym dzieciom trudno jest budować relację „w trójkącie”, czyli kiedy w interakcji są trzy strony,
- nieśmiałość najczęściej występuje w pakiecie z innymi oznakami braku więzi, takimi jak unikanie kontaktu, automatyczny opór, irytacja czy ignorowanie
Jak zachowywać się wobec onieśmielonego dziecka?
Przede wszystkim – uszanujmy to, że dziecko nie jest gotowe nawiązać z daną osobą bliskiej relacji. Gdy poczuje w sobie taką chęć natychmiast da nam o tym znać. Szanowanie oznacza nie krytykowanie, nie naciskanie, nie zachęcanie, nie obwinianie, nie wstydzenie się za to, że dziecko ma naturalne instynkty i nie karanie go za to. Co zatem robić?
Opiekun/rodzic:
Onieśmielony maluch zaczyna się do nas tulić, łasić, chować. Zapewnijmy mu w tym momencie bliskość – przytulmy, weźmy na ręce. Następnie nawiążmy przyjacielską rozmowę z osobą, przy której dziecko zachowuje się nieśmiało (jeśli mamy na to akurat ochotę). Serdeczny kontakt z tą osobą da dziecku sygnał, że może czuć się przy niej bezpiecznie. Maluchy wypatrują znaków od swoich rodziców i to ich reakcje pokazują im, czy mają się bać, czy też mogą się otworzyć na nową relację. Jeśli dziecko zaczyna wchodzić w interakcję – nie chwalimy go za to, najlepiej nie poruszamy w ogóle tego tematu. Robimy swoje, koncentrując się na tym, co mamy do załatwienia, a nie na dziecku. Jeśli dziecko jest onieśmielone w nowej dla niego grupie rówieśników, najlepiej pobyć tam z nim przez jakiś czas. Pobawić się wspólnie i swoim zachowaniem dać mu sygnał „Jest ok. Akceptuję te osoby, możesz się z nimi bawić.”
Osoba, wobec której dziecko jest lub może być nieśmiałe:
1) Na początku kontaktu absolutnie nie patrzymy dziecku w oczy. Instynkty podpowiadają maluchom, że prosto w oczy patrzą te osoby, które przyjmują pozycję alfa. Naturalnie dziecko znajduje się w pozycji zależnej, zatem umiejscawiania go w pozycji alfa wzbudza jego poczucie zagrożenia. Potrzebuje ono patrzeć w oczy swojego opiekuna i tam poszukiwać decyzji o tym, jak ma się zachowywać. A zatem – patrzymy w oczy rodzica dziecka, rozmawiamy z nim przyjaźnie.
2) Po dosłownie kilku minutach możemy zacząć nawiązywać interakcję z maluchem. Warto nie zaczynać jej od zadawania pytań, zwłaszcza delikatnych, czy… nieprzemyślanych, typu: „A kogo bardziej kochasz, mamusię czy tatusia?”. Pierwsze „zagadanie” to może być zwykły uśmiech. Kiedy dziecko odpowie, jeszcze oczywiście nieśmiałym uśmiechem, możemy powiedzieć coś w stylu: „Bardzo lubię Twoją mamusię i cieszę się, że poznaję też ciebie.” To, że dziecko zaczyna być gotowe do interakcji poznamy po tym, że zacznie powoli spoglądać nam w oczy, „puszczać się mamusinej spódnicy”, coraz więcej zacznie mówić.
3) W przypadku niemowlaków można zrobić prosty test – po jakimś czasie kontaktu z rodzicem spróbujmy dotknąć wewnętrznej części dłoni malca. Jeśli zaciśnie się ona wokół naszego palca, oznacza to, że dziecko jest gotowe na nawiązanie relacji, jeśli rączka się cofnie – zdecydowanie nie, jeśli maluch niepewnie będzie badał nasz palec – jeszcze się waha.
Dla osób pracujących z dziećmi / rodzinami:
Wszystko tak, jak powyżej plus jedna rzecz. Skoro pracujecie z rodzinami, to po pierwsze możecie pomóc im zrozumieć, czym jest nieśmiałość, aby mogli wspierać dobrze swoje dziecko. Po drugie – skoro dziecko jest onieśmielone, tzn. że poziom separacji od rodzica w danym momencie go przerasta. Warto zachęcić rodzica do bliskości z maluchem, wzięcia go na ręce, przytulenia.
Dziecko, którego nieśmiałość nie była szanowana, któremu nie dano przestrzeni na jej przeżywanie będzie nieustannie doświadczało jej w swoim dorosłym życiu. Nawet jeśli na zewnątrz będzie ono przyjmowało maskę niewzruszonego, w jego sercu wciąż kołatały się będą pytania: „Czy jestem bezpieczny? Czy mnie nie odrzucą? Czy jest sens, abym pokazywał siebie takim, jakim jestem?”
Na wszystko w życiu jest czas i miejsce. Popychanie dziecka do śmiałości może je zachęcić do otwartości na nowe relacje tylko w jednej sytuacji – kiedy poczuje ono, że więź z opiekunami jest tak słaba, że pora szukać sobie nowych. To z pewnością nie jest naszym celem, zatem można uznać, że jakiekolwiek naciski, mające niby ośmielić dziecko zawsze są kiepskim pomysłem.
Spokoju i pewności siebie w dorosłym życiu nie będzie bowiem doznawał ten, kto nie doświadczył tego w dzieciństwie, w dających poczucie bezpieczeństwa i ochrony ramionach rodzica. Zbyt wcześnie wyrzucony z gniazda pisklak runie w dół, nie mając szans choćby przez chwilę poczuć wiatru w skrzydłach. Ten, który opuści je w odpowiednim czasie poszybuje na podbój świata.
U góry obraz Ricka Beerhorsta „Into Her Book”. Nie sądzę, że malarz miał tutaj na myśli nieśmiałe chowanie się za książką, ale mnie tak się właśnie skojarzyło. A że sztuka – jak wiadomo – rządzi się swoimi prawami to dałoby się pewnie podciągnąć ten obraz nawet pod temat „Szczepić czy nie?” 😉