Kojarzycie te okropne sytuacje, w których zabolało Was czyjeś zachowanie, szczerze i z odwagą powiedzieliście mu to, a on na to: “Eee tam, nie bądź takim wrażliwcem”, albo “No już nie przesadzaj!”. ? Dla mnie takie teksty przez długie lata były koszmarem. Czułam się po nich, jak psia kupa. A nawet gorzej, ale staram się cenzurować ten blog pod względem przekleństw, więc niech już będzie ta kupa. Czułam się tak, ponieważ takie teksty sugerują, że to z nami jest coś nie w porządku. Bo czujemy. Bo – o zgrozo – wyrażamy te odczucia. W dodatku ośmielamy się nie śmiać z żartów danego jegomościa!
Taki ze mnie psycholog, że dopiero od niedawna potrafię na takie teksty zareagować tak, jak naprawdę chcę. Chociaż i tak nie zawsze mi się to udaje. Czasami po prostu wszystko za szybko się dla mnie dzieje, albo za wiele bodźców dookoła i nie daje mi się być uważną na moje własne emocje. W takich chwilach wracamy z Mążczyzną do domu, a ja zaczynam mu sypać jak z rękawa błyskotliwe odpowiedzi, które bym dała, gdybym w tamtej sytuacji potrafiła być w pełni sobą. A że ćwiczenie czyni mistrzem to i ja się w tych moich zwrotach po fakcie mistrzem stałam. I tak jak niektórzy są Mistrzami Celnej Riposty, tak i ja stałam się Mistrzem. Tyle że Riposty Opóźnionej.
I tak na przykład mogłabym odpowiedzieć:
“Może i jestem wrażliwa, ale Ty za to widzę pozbyłeś się empatii tak dawno temu, że już nie pamiętasz na czym polega.”
albo
“Przewrażliwiony to Ty jesteś! Bo jak Ci się zwraca uwagę, że zachowałeś się, jak burak to zamiast przyjąć dojrzale te słowa zaczynasz mi dosrywać. Ogarnij się Stary, bo szkoła dawno się skończyła i pora przestać się ścigać na wyzwiska!”
Zazwyczaj do jednej sytuacji przychodziło mi do głowy tak z pięć zabawnych, mocnych ripost. I serio, co jedna, to lepsza. Ale z biegiem lat, zaczęłam dostrzegać trochę więcej różnic pomiędzy Mistrzem Celnej i Mistrzem Opóźnionej Riposty, aniżeli tylko różnica momentu, w którym Panowie Mistrzowie otwierają usta. Otóż Mistrz Celnej Riposty zazwyczaj daje ostro popalić rozmówcy. Udaje, że go nie boli. Ukrywa swoje prawdziwe emocje. Albo jest Mistrzem Podwójnym – takim, co pojedzie komuś przy samej dupie (no i cenzura się poszła…..), a ponadto potrafi jeszcze tak stłumić własne emocje, że nawet nie wie, że je w ogóle ma. Potrafi nie czuć. Traci co prawda przy okazji zdolność odczuwania innych ludzi, ale jest to mniej istotne wobec faktu, że nie czuje swojego własnego bólu, a tym samym zwyczajnie nie cierpi.
Długo zajęło mi, aby dojrzeć do tego, że prawdziwy Mistrz Riposty stara się nie zranić swojego rozmówcy. Nazywa to, co czuje, to co mu się nie spodobało. I jasno wyraża, jak wolałby, aby go traktować. Słysząc: “Ale jesteś przewrażliwiony!” odpowiada:
”Tak, jestem wrażliwy i bardzo sobie to cenię. Dzięki temu wiem, kiedy czuję się dobrze, a kiedy nie. Po Twoich słowach poczułem się źle i proszę Cię, abyś tak do mnie nie mówił.”
albo
“Może ja jestem przewrażliwiony, a może Ty jesteś znieczulony. Jaka by nie była prawda – proszę, nie mów tak do mnie następnym razem.”
albo
“Wydaje mi się, że poziom mojej wrażliwości nie ma tu znaczenia. Jeśli zależy Ci na mnie, po prostu nie mów tak do mnie.”
albo
“Wiem, że nie miałeś nic złego na myśli, ale ja po prostu nie lubię, jak ktoś się tak do mnie zwraca. Chcę mieć z Tobą dobre relacje i żeby tak było, proszę, nie żartuj sobie ze mnie w ten sposób.”
albo po prostu
“Wrażliwy czy nie, proszę więcej tak do mnie nie mów. Nie lubię tego.”
No i tyle. Trochę więcej emapatii, wiary w siebie i autentyczności, a trochę mniej mechanizmów obronnych. Pewnie dałoby się wymyśleć tu więcej takich Prawdziwie Celnych Ripost, ale póki co nie mam więcej pomysłów (może Wy coś podpowiecie?). Na ten moment zakończę więc małą myślą, która na obecną chwilę pretenduje w moim sercu do bycia prawdą życiową:
być może Ripostowy Mistrz nad Mistrzami po słowach “Ale jesteś przewrażliwiony” uśmiechnąłby się i … nie powiedziałby nic.
6 komentarzy “Co odpowiadać, gdy słyszymy tekst: „Ale jesteś przewrażliwiony!”?”
“Może ja jestem przewrażliwiony, a może Ty jesteś znieczulony. Jaka by nie była prawda – proszę, nie mów tak do mnie następnym razem.”
i
“Wydaje mi się, że poziom mojej wrażliwości nie ma tu znaczenia. Jeśli zależy Ci na mnie, po prostu nie mów tak do mnie.”
i
“Wrażliwy czy nie, proszę więcej tak do mnie nie mów. Nie lubię tego.”
proste wyrażenie swoje potrzeby i bez ataku. ostatni najlepszy dla mnie, mam trudnośći w takich sytuacjach i tym mniej slow tym lepiej. nawet skrócenie to do:
“Wrażliwy czy nie, proszę więcej tak do mnie nie mów.” jest super dla mnie bo czuje ze stanowczo wstawiam granicy.
Współczuje cie… nie fajne uczucie… nauczyliśmy się nie bronic w takich sytuacjach bo tak się skupiamy nad tym by druga osoba nas zaakceptowała i lubiła. A potem nagle JEEEEEB w twarz cie uderza co się stało, nim masz szanse pozbierać co zostalo z twojej godnosci, to już za późno lub jesteś sam w pokoju po spotkaniu…..i taki nagły wku%$ ze to pozwoliłeś.
Jeszcze mi brakuje riposty w stylu „Spieprzaj dziadu!” i superriposty „A weź Ty spier…laj!”
Pierwsza-dość skuteczna, druga-gwarantowana.
Pewnie wielu zna Krisznamurtiego, czy A.de Mello, ale niewielu rozumie ich przekaz psychologiczny – zrani cię tylko to, czemu dasz pozwolenie, żeby cię zraniło. To uwarunkowanie, to ono ukształtowane przez środowisko, w którym dorastasz, nakazuje ci reagować określonymi uczuciami i zachowaniem. Chyba dzięki de Mello, którego czytałam jakieś 15 lat temu, nie biorę na klatę wszystkiego, co inni do mnie mówią.
Mam swoją mantrę w sytuacjach, gdy ktoś jest parszywy w stosunku do mnie – „mamusia go nie kochała”. Oczywiście skrót myślowy – ta osoba jest uwarunkowana, czy mogę coś z nią zrobić? Nie , mogę zrobić coś ze sobą, to jest cięzka praca nad sobą, ale zachęcam, po pewnym czasie przynosi efekty! Nie gniewam się na nikogo, albo zlewam albo współczuję, czasami dla adrenaliny odpalam, ale to jest sterowane trochę, nie chcę być taka „nijaka” 😉
Marzanno, podejście, o którym piszesz jest bardzo skuteczne, ale w naszym wypadku tylko do obcych. W relacjach z bliskimi już jest trudniej. Jasne, również możemy się zdystansować, ale to utrudnia wtedy prawdziwie bliską relację. A podobno, jeśli mamy z kimś taką relację to nawet nie musimy mu wyjaśniać, czemu czegoś sobie nie życzymy. Wystarczy powiedzieć, że to rani i dla drugiej osoby to jest wystarczający powód, aby tak nie robić. U nas się to sprawdza 😉
Za to jak nam nie zależy, to Twoja mantra jest jak znalazł 🙂
Ja bym powiedział: „Dzięki! A co masz z tym problem?” Nie róbmy problemu z wrażliwości
Wow, faktycznie, właściwie tym jednym słowem „Dziękuję” można by tę sprawę załatwić. Bierzemy sobie do serca i…. dziękujemy! 😉