„Mamy wszelkie powody ku temu, aby w obecnej sytuacji rozwojowej historii kultury i techniki ludzkiej uważać agresję w obrębie gatunku za najgroźniejsze ze wszystkich niebezpieczeństw.” – Konrad Lorenz
Przeczytaliśmy niedawno artykuł “Nienawiść nasza powszechna” Pana Konrada Kruczkowskiego, prowadzącego mądry i piękny blog Halo Ziemia. Autor zastanawia się w nim skąd w ludziach tyle agresji. Jako pasjonaci rozwoju człowieka postanowiliśmy wesprzeć Pana Konrada w jego analizach. Pytania, które stawia mają bowiem swoją odpowiedź. Zbliżenie się do niej to pierwszy krok do zrozumienia i z czasem, być może, podjęcia sensownych prób zmiany.
Jak na agresję patrzy psychologia rozwoju (dzieci i dorosłych)?
Zachowanie agresywne oznacza atak. Może być on skierowany na zewnątrz – psa, nogę od stołu, żonę, albo do wewnątrz – na siebie samego. Zanim nastąpi atak odczuwamy złość. I tu obalenie pewnego mitu – złość nie jest emocją pierwotną. Zazwyczaj kryje się pod nią coś o wiele trudniejszego do zaakceptowania. Emocja, z którą niewiele da się zrobić – frustracja. Jeśli jesteśmy w sytuacji bez wyjścia jedyną zdrową reakcją na frustrację jest przyjęcie jej, przeżycie. Zapłakanie. A emocji tej w naszym życiu nie brakuje! Od sytuacji, w której mama nie chce nam kupić kolejnej zabawki i po prostu MUSIMY się z tym pogodzić, aż po sytuacje, takie jak utrata pracy, okradzenie, nie zdanie egzaminu czy też rozłąka z najbliższymi. Tego, w jaki sposób dojrzale reagować na frustrację dziecko uczy się od swoich opiekunów. Jeśli w domu nie ma przyzwolenia na bezradność, dziecko nie nauczy się jej akceptować. Wzrasta automatycznie jego tendencja do agresji. Kiedy bowiem nie jesteśmy w stanie czuć bezradności to nasza frustracja nawarstwia się. Zamiast “iść do przodu” po odczuciu smutku czy złości ruszamy, ale do ataku. Wyobraźmy sobie teraz sytuację, w której większość ludzi w danej społeczności nie potrafi przeżywać bezradności i smutku, traci zdolność do płaczu (o niezwykle ważnej roli płaczu pisaliśmy tutaj). Jeśli ktoś uważa, że ma małą wyobraźnię wystarczy, żeby rozejrzał się dookoła…
Druga kwestia, o której uczy nas psychologia rozwojowa to sytuacje, w których dziecko czy dorosły doświadcza w swoim życiu tak wiele frustracji, że – aby nie cierpieć tak mocno – nieświadomie wchodzi w reakcję “zamrażania emocji”. Nie ma już łez, nie ma bezradności. Ale nie ma też empatii, wrażliwości i wszystkiego tego, co pozwala nam koegzystować w grupie, bez wzajemnego krzywdzenia się.
Agresja nie jest zatem problemem z zachowaniem, lecz z emocjami. To powszechne w naszym społeczeństwie zahamowanie procesu rozwoju. To funkcjonowanie dorosłych jednostek na dziecięco-zwierzęcym etapie impulsywności. Jednostek, które do ataku mają, niestety, o wiele więcej w swoim arsenale aniżeli drobne rączki czy mocne szczęki…
Jak to się dzieje, że nasza kultura wstrzymuje ludzi w rozwoju?
- Powszechne jest wczesne oddzielanie maluchów od rodziców, którzy muszą iść do pracy, by zarobić na przysłowiowy chleb.
- Wczesna socjalizacja (żłobki, przedszkola, teraz już wcześniejsza szkoła) oznacza konieczność przebywania dzieci w grupie samych niedojrzałych jednostek. Jednostek, które nie potrafią jeszcze radzić sobie z frustracją, często bywają zatem agresywne i atakują siebie wzajemnie.
- Poprzez wczesną socjalizację odbiera się dzieciom szansę na zaspokajanie ich podstawowej potrzeby – więzi z dorosłymi i naśladowania ich. W efekcie dzieci zaczynają naśladować siebie wzajemnie. Rosną, jak na drożdżach, ale rozwijają się w minimalnym stopniu. Uczą się od siebie nawzajem, co w praktyce oznacza podtrzymywanie niedojrzałych reakcji i zachowań agresywnych.
- Od dzieci zbyt wcześnie ŻĄDA się samokontroli. Najważniejsze jest dla nas, aby dziecko jak najszybciej zachowywało się cywilizowanie – było “grzeczne, ułożone i miłe”. Wymagamy tego od niego zanim jeszcze nauczy się wyrażać emocje, nazywać je i integrować. W rezultacie dzieci nie mają szans nabyć tych wszystkich umiejętności. Emocjonalnie i “świadomościowo” pozostają na bardzo wczesnych etapach rozwoju.
- Dzieci zamiast rozwijać swoją wrodzoną naiwną empatię i naiwną moralność z czasem je tracą…
- Kiedy dziecko nie radzi sobie z nadmiarem frustracji dorośli… dokładają mu jej większą dawkę. Karzą, izolują się od niego, izolują je od innych, dyscyplinują, potępiają. Atakują.
Warto jeszcze dodać, że takich cech, jak uczciwość, moralność, empatia, odpowiedzialność, zmotywowanie nie da się kogoś nauczyć. Nie możemy dziecku nakazać być takim. Owszem, możemy “wytresować” dziecko karami i nagrodami tak, aby świetnie potrafiło imitować te cechy. Jednakże życie szybko weryfikuje kto miał szansę dojrzeć, a kto jedynie wie, jak POWINIEN zachowywać się człowiek dojrzały.
Jedyne, co możemy to zapewnić dziecku optymalne warunki do rozwoju. Wtedy maluch sam z czasem dojrzeje i zrealizuje swój potencjał człowieczeństwa. Potencjał, jakiego nie ma na tym świecie żadna inna żywa istota.
A zatem Panie Konradzie:
Jeśli winni są politycy to Ci, którzy promują rozwiązania społeczne rozdzielające rodzinę i skazujące dzieci na samotność, a matki i ojców na oddawanie swoich dzieci obcym ludziom pod opiekę.
Jeśli winne są media to te, które powtarzają bzdury i stereotypy, dotyczące rozwoju dziecka i opieki nad nim, takie jak “Nie noś go tyle, bo nigdy się od Ciebie nie oderwie!”. To te, które piorą ludziom umysły tak skutecznie, że zatracają oni swoje wrodzone instynkty.
Jeśli winna jest wadliwa edukacja to ta, która zaczyna się zanim dzieci są na etapie rozwoju, w którym są w stanie bezpiecznie funkcjonować w grupie niedojrzałych jednostek. To ta, która pełna jest szkół z zasadami, traktującymi dziecko jak małego przestępcę, którego trzeba naprostować i zmusić do nauki, bo sam z siebie robić nic by nie chciał.
Jeśli winny jest Internet to ten, z którego dzieci korzystają, jako z substytutu bliskich więzi. Tak bardzo im potrzebnych, a tak bestialsko odbieranych przez promowanie żłobków, przedszkoli, wczesnej szkoły oraz przez konieczność oddzielania rodziców od dzieci, aby było za co żyć.
Jeśli winna jest kultura to ta, w której postrzega się dzieci jak “małych dorosłych” nie szanując etapu rozwoju, na którym obecnie są. Nie uwzględniając ich głębokich potrzeb, łącznie z tą najważniejszą – potrzebą prawie nieustannej fizycznej bliskości z głównymi opiekunami przez pierwsze lata życia dziecka.
Jak przedstawiliśmy wyżej – kwestia powszechnej nienawiści jest bardziej oczywista niż można byłoby przypuszczać. Ba! Nawet rozwiązanie jest naprawdę proste! Niestety – wprowadzenie tego rozwiązania do domów, szkół, kultury, a przede wszystkim powszechnej świadomości już takie proste nie jest…
Na koniec swojego artykułu pisze Pan, że “Nienawiść, jeśli nie spotyka się z protestem, rośnie.” Z naszego punktu widzenia protest przeciwko nienawiści bez jednoczesnego udzielenia pomocy tym, którzy potrzebują jej najbardziej może jedynie zatrzymać kogoś w tej nienawiści już na zawsze…
U góry olejny obraz znany całemu światu. Opis podajemy dla porządku rzeczy – Pablo Picasso, „Guernica”, 1937r.