U większości rodziców to pytanie prędzej czy później pojawia się w głowie. Jako że poczucie winy przez wiele lat było moim drugim imieniem, to u mnie takie zdanie zaczęło mnie nękać w zasadzie jeszcze jak byłam w pierwszej ciąży! Czy na pewno mam dobrą dietę? Powinnam więcej się ruszać? A może właśnie mniej? I jak to jest w końcu z tymi szczepieniami?
Lęk rodzica. I jego nieodłączny towarzysz – poczucie winy. Dzisiaj napiszę kilka słów właśnie o nim.
W popularnych mediach w ostatnich latach pojawił się silny przekaz, że wyrzuty sumienia są czymś złym. Że przecież to normalne, że popełniamy błędy i nie ma co tego później roztrząsać. Z jednej strony taka narracja jest kusząca, bo pozwala nam poczuć się lepiej. W końcu miętlenie w sobie myśli, spowodowanych wyrzutami sumienia to nie jest zbyt przyjemny proces. A jednak – czy pozbywając się poczucia winy nie wylewamy dziecka z kąpielą (i to prawie dosłownie 😉 )? Przyjrzyjmy się przez chwilę bliżej temu zagadnieniu.
Przede wszystkim poczucie winy jest emocją. Nie jest zatem czymś, co wybieramy w danej chwili przeżywać, ale po prostu nam się „przydarza”. Kroimy cukinię, robimy w głowie listę zakupów i nagle bach!: „Za mocno zareagowałam wczoraj, jak ona nie chciała przestać skakać na kanapie… To tylko dziecko, potrzebuje ruchu, a nie mogła wyjść na dwór. Czasami wkurzam się o takie pierdoły! 🙁 „
Po drugie – skoro to emocja, to znaczy, że porusza nas ona do jakiegoś działania. Bazuje ona na naszym poczuciu odpowiedzialności za sytuację naszych dzieci. Za robienie czegoś dobrze lub właśnie nie do końca, za to, czy coś działa, czy nie. Ba! Tę odpowiedzialność czujemy nawet za to, czy dziecku przydarzają się przykre rzeczy czy nie. I zobaczcie – to brzmi bardzo nieracjonalnie, bo przecież zawsze zdarzy się jakiś wypadek, dziecko się skaleczy, spadnie z huśtawki itp. A jednak w takich chwilach potrafimy powiedzieć do siebie – „Ach, mogłam bardziej na niego uważać.” I tu kryje się właśnie jeden z kluczy do zrozumienia kwestii poczucia winy – jako emocja nie wzrasta ona na logicznych przesłankach, tylko na czystych instynktach i impulsach. I możemy sobie mówić, że to głupie, nieracjonalne, że przecież to nie nasza wina, ALE – i tak nadal będziemy tak czuć! Co więcej – emocja ta angażuje potężną energię do działania. Do ratowania, odwracania tego, co się stało, ukojenia, naprawienia sytuacji, zaoferowania wytchnienia, przeproszenia, czasami nawet do ukarania siebie czy też odbywania pokuty. Dwa ostatnie przykłady pojawiają się jako wynik nawarstwienia wielu mechanizmów psychologicznych, najczęściej niekorzystnych dla danej osoby. Ale pozostałe odczucia – są całkowicie naturalne i niosą ze sobą wiele dobrego. Emocje bowiem WSZYSTKIE są nam bardzo potrzebne. Nie są w nas bez powodu, lecz są wynikiem adaptacji naszego ciała. Są mechanizmami, które Natura rozwinęła w nas, abyśmy mogli mieć większą szansę przetrwania.
Poczucie winy zatem może pomagać nam na wielu poziomach. Kilka przykładów:
1. Motywuje nas ono do troski o nasze dzieci, dając potrzebną nam do tego siłę i wytrwałość.
2. Daje nam sygnał o tym, co jest dla nas ważne, jacy chcemy być, ale też czego potrzebują nasze dzieci.
3. Pomaga nam przeprosić wtedy, kiedy sytuacja tego wymaga (Ważna kwestia – przepraszanie to nie jest przejaw kajania się, słabości czy uległości wobec dziecka. To sposób na odnowienie więzi, nadszarpniętej np. jakimś ostrym zachowaniem wobec dziecka. Mamy impuls do przeproszenia, ponieważ instynkty więzi podpowiadają nam, że potrzebny jest „plaster”, który załata dziurę np. po emocjonalnym sztormie)
4. Pobudza nas do poczucia odpowiedzialności, wynikającej z roli rodzica. Do myślenia o dziecku nie tylko tu i teraz, ale również o jego przyszłości, do przygotowywania ubranek na następny sezon, pamiętania o wizycie u ortopedy za pół roku itd.
5. Pomaga nam dbać o relacje, kierując w stronę zachowań odbudowujących więź.
Czy może się jednak zdarzyć, że poczucia winy jest za dużo? Że zamiast nas rozwijać, raczej spycha nas w otchłań, blokując jakikolwiek ruch? Albo zasłaniając się złością i gniewem? Ano, niestety, to możliwe. Zdarza się tak z różnych powodów, ale zazwyczaj możemy to zmienić. Jednym z ciekawszych sposobów na taką zmianę jest kierowanie strumienia myśli nie na siebie („Tak źle zrobiłam! Nie powinnam się tak zachować!”), lecz na swoje dziecko („Jak mogę to teraz naprawić, aby on poczuł, jak bardzo go kocham? Co mogę teraz powiedzieć, aby było mu łatwiej sobie poradzić?”). Zauważmy, że w tej pierwszej wersji silne wyrzuty sumienia przywiązują nas do „samobiczowania”, zaś w tej drugiej – uwalniamy tę energię i zamieniamy ją w konkretne działania, pozwalające nam dobrze zaopiekować się naszym dzieckiem.
Warto też pamiętać, że skoro poczucie winy jest emocją to mogą się zdarzyć sytuacje, w których nie warto się nim kierować. Emocji zawsze warto wysłuchać, wziąć je pod uwagę, ale nie zawsze najlepszym rozwiązaniem jest słuchanie dokładnie tego, do czego kieruje nas impuls emocjonalny. A przynajmniej nie w sposób bezpośredni. Możemy czuć się winni, że nasze dziecko płacze wniebogłosy, bo nie dajemy mu oglądać nieodpowiedniego dla niego filmu. Ale jednocześnie nie możemy pójść w takiej sytuacji za głosem serca, które pragnie dać dziecku wszystko, czego tylko zapragnie. Potrzebujemy znaleźć w takich sytuacjach własną drogę, na której będzie miejsce zarówno dla przemyślanych przez nas ograniczeń, jak i dla miękkości w głosie, szeroko otwartych ramion i gotowości do otarcia rzeki łez.
Co zatem warto robić z tym całym poczuciem winy? Żeby nie gniotło za bardzo, ale też żeby być w stanie wziąć od niego to, co pragnie nam przekazać. Kilka wskazówek od dr Gordona Neufelda:
1. Warto zrobić dla tej emocji przestrzeń w swoim życiu. Ucieczka od wyrzutów sumienia to ucieczka od poczucia odpowiedzialności. Wysłuchajmy tego głosu w nas, dajmy mu szansę wyrazić się, może nawet podczas rozmowy z kimś bliskim. A później zobaczmy, w którą stronę on nas kieruje.
2. Wspaniale, jeśli próbujemy nawiązywać relację z tymi naszymi odczuciami i impulsami. Możemy zastanowić się, co myślimy o tym, że teraz mamy poczucie winy? Jak się z tym czujemy? Co myślimy o tym postępowaniu, do którego nas ono popycha? Jakie w danej sytuacji byłoby naszym zdaniem idealne zachowanie?
3. Jeśli mamy poczucie winy – najczęściej warto to wypowiedzieć na głos do osoby, wobec której czujemy się winni. Do dorosłego możemy to robić wprost, w przypadku dziecka możemy to ująć prościej, np. „Czuję, że gdybym mogła cofnąć czas, zachowałabym się inaczej. Wolałabym być dla ciebie łagodniejsza. Jesteś dzieckiem, to normalne, że trudno było ci się powstrzymać przed…” (i tutaj mówimy cokolwiek z listy tysięcy rzeczy, które nasze dziecko zrobiło, kompletnie nas szokując swoją wyobraźnią, nieprzewidywalnością i zdolnością do rujnowania tego, co dla nas cenne 😉 )
4. Podczas rozmowy o danej trudnej sytuacji warto sięgnąć do rdzenia tego, czym jest poczucie winy i tym właśnie się kierować. Skoro wyrzuty sumienia pojawiają się po to, aby zmotywować nas do odbudowania nadszarpniętych więzi, tzn.,że możemy to zrobić również i bez bezpośredniej rozmowy. Możemy odłożyć wszystko na bok i spędzić z dzieckiem długi czas na wspólnej, dobrej zabawie. A podczas tej zabawy zapewniać je o naszej miłości oraz o tym, że czujemy ją zawsze, nawet jeśli ponoszą nas emocje.
5. Warto również wziąć pod rozwagę sygnały, które wysyła nam częste odczuwanie winy. A może przydałoby się coś zmienić w codzienności, bo obecnie jest tyle napięcia, że naprawdę trudno nam się opanować? Albo może jakieś aktywności tak na napinają, że potrzebujemy organizować sobie kilka-kilkanaście minut na „odsapnięcie”, zanim zobaczymy się z naszym dzieckiem? Scenariuszy jest tutaj bez liku, zazwyczaj też sporo rozwiązań. Tylko rzadko kiedy łatwo jest je wprowadzać… Ale – od czegóż mamy frustrację? Już ona nas wystarczająco silnie popchnie ku zmianie 😉
Na koniec jeszcze jedna ważna rzecz w tym temacie – jeśli dopada cię poczucie winy, to jest wieeeelka szansa, że jesteś wystarczająco dobrym rodzicem. Ta emocja jest niezwykle wrażliwa i łatwo się chowa, jeśli nasze serca z jakiegoś powodu nie czują się na tyle bezpieczne, aby być zdolne do odczuwania. Innymi słowy – tylko z utrzymaną wrażliwością serca, możemy mieć dostęp do własnych wyrzutów sumienia. A mając wrażliwe serca, mamy szansę na bycie takimi rodzicami, jakich potrzebują nasze dzieci. Wyrzuty sumienia dalej będą nieprzyjemne. Tak, jak i lęk o zdrowie dziecka. Tak jak i frustracja, że nie można za niego mieć pobranej krwi do badania, że to je w tej chwili musi boleć. Ale wszystkie te odczucia są w nas z bardzo ważnego powodu – aby pozwalać nam uczyć się na błędach. Aby dawać nam wskazówki na tej wyboistej drodze rodzica, pomagać nam się rozwijać i tym samym prowadzić nasze dzieci nie tylko ku dorosłości, ale i dojrzałości.
P.S. Obraz to „Kołyska” z 1872r., autorstwa Berthe Morisot. Bardzo lubię subtelność jej prac, to, że przemykają przez nie różne, niejednoznaczne uczucia. Polecam do pooglądania.